wtorek, 3 lutego 2015

Uwewnętrzniona homofobia

Każdy z nas, gejów, odkrył kiedyś po raz pierwszy, że podobają mu się faceci. Podejrzewam, że dla nikogo nie było to łatwe. Żeby to przyjąć, zaakceptować. W zależności od tego, jaki miał charakter, w jakim środowisku się wychowywał, jaka była atmosfera w tym czasie w kraju, w mediach i tak dalej.

Ja po raz pierwszy zacząłem zauważać, że kręci mnie męskie ciało, kiedy oglądałem z kolegami na podwórku pierwsze "świerszczyki", przemycane w konspiracji przez jednego ze starszych. To była druga połowa lat 90, 1997, może 1998 rok. Na początku nie za bardzo to rozumiałem, nawet nie wiem, czy wiedziałem o istnieniu gejów, poza tymi wszystkimi inwektywami, słyszanymi od tych samych kolegów, typu "pedał", "ciota", jak ktoś chciał kogoś obrazić. Podobali mi się co raz częściej koledzy z klasy, chłopaki na korytarzu w szkole.

"Objawienie" przyszło, jak przeczytałem jakiś artykuł w Superekspresie, kupionym przez mojego ojca. Mówił właśnie o homoseksualistach, oczywiście miał wyraz skrajnie negatywny, tania sensacja. Tak po raz pierwszy pomyślałem sobie, "że też jestem taki" i od tamtej pory to był mój największy sekret i robiłem wszystko, żeby to ukryć. Wystrzegałem się "przegiętych" gestów, które wcześniej chyba zdarzało mi się wykonać. Pamiętam swoje zażenowanie, kiedy ktoś mnie przedrzeźniał. I tak zacząłem zakładać "maskę", "pancerz", stałem się bardzo powściągliwy, żeby się "nie zdradzić" i nie narazić na wyśmianie.

A zatem od tamtej pory przyjmowałem swoją seksualność nie w duchu afirmacji, ale raczej negacji. Miałem poczucie, że to coś, czego się powinienem wstydzić. Bałem się zostać "odkryty" i bałem się wyśmiania. Gdzieś tam to we mnie było, w mojej głowie, w fantazjach, w samotności, ale kiedy przychodziło do "brudnych rozmów" z kolegami, nie mogłem czuć się w nich sobą. Oczywiście śmiałem się, ale czułem się inny i ta moja "tajemnica" stworzyła we mnie pęknięcie. Ja, który pokazuje się światu to nie ja prawdziwy, nie taki jaki jestem naprawdę. Miałem wrażenie, że udaję i czułem się z tego powodu winny. W swojej głowie, w fantazjach, byłem kimś innym. Może dlatego do dzisiaj lubię samotność, bo czuję, że wtedy nie muszę przed nikim udawać. Taka "podwójność" ciągnie się za mną do dziś.

W internecie, na czatach, w samotności, w ukryciu, pozwalałem sobie na to czy owo. Moje pierwsze spotkania z facetami też miały charakter takiej "konspiry". Nawet jak już wiedziałem to wszystko co wiem: że orientacji się nie wybiera, że na świecie można zawierać już związki osób tej samej płci, że zmienia się mentalność, zmienia się świat, że istnieje kultura gejowska, która dla wielu jest bardzo cool, nawet jak powiedziałem o tym swoim przyjaciołom, rodzinie, już po tym jak miałem chłopaka, jak odwiedziłem kilka gejowskich klubów, po tym jak spotkałem się z dziesiątkami chłopaków, gdzieś tam w głębi zawsze noszę w sobie ten pierwotny lęk, obawę przed odrzuceniem czy ośmieszeniem. Nawet nie wiem, co mógłbym teraz zrobić, żeby zlikwidować tę "podwójność" i poczuć się jeden. Zjednoczony. W zgodzie ze sobą.

To jest właśnie chyba uwewnętrzniona homofobia, czyli przekaz, który docierał do nas wszystkich jeszcze piętnaście lat temu i któremu uwierzyliśmy, że gej to był zbok, wynaturzeniec, człowiek z marginesu, ktoś, z kogo można się tylko śmiać albo żywić agresję. Na takie wiadomości trafiałem często. Czy to dziwne, że jako 14-latek nie chciałem w przyszłości widzieć się właśnie jako tego obleśnego zboka? Być może to słabość charakteru, że nie potrafiłem odciąć się od tych opinii i celebrować swojej wyjątkowości. A teraz się wstydzę, że z całą wiedzą, jaką na ten temat mam, z jasnymi poglądami, emocjonalnie wciąż odczuwam ten lęk. I nie to, że jestem gejem, jest teraz moją tajemnicą, ale właśnie to, że wciąż borykam się z negacją, brakiem afirmacji swojej seksualności i lękiem, że jeśli w nieznanym środowisku zdradzę się przed jakimś facetem, że mi się podoba, to się wystawię na pośmiewisko. Wstydzę się, że będąc gejem, wciąż mam w sobie ślady tej uwewnętrznionej homofobii, której doświadczałem będąc 14-latkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz